Idż do zawartości

Mama Mateusza – Oddział I

 

Przedszkolne wspomnienia

Dawno, dawno temu kiedy jeszcze Kraina Misiów nie miała tak szacownego patrona była sobie całkiem mała dziewczynka o imieniu Kasia, która pewnego wrześniowego ranka przekroczyła próg przedszkola i zaczęła odkrywać jego uroki. Poznała bardzo miłe panie, uwielbiała się bawić w przytulnych salach pełnych kolorowych zabawek oraz w pogodne dni biegać po pełnym ciekawych zakamarków ogrodzie. Powoli poznawała przedszkole, a bardzo oddane i cierpliwe panie starały się jej i innym dzieciom przekazać wszystko to co w życiu jest ważne dla takiego jak ona małego człowieka i przygotować na spotkanie z dorosłym światem. Choć czasami był na obiad szpinak mała Kasia bardzo chętnie każdego ranka dziarsko maszerowała do swojego przedszkola. Szybko poznała to miejsce bardzo dobrze i czuła się w nim tak miło jak we własnym domu.

Z niecierpliwością czekała wraz z innymi dziećmi na odwiedziny kolorowych bajkowych postaci, na coroczny bal, na który mama zawsze szyła jej przepiękną kreację. W ten jeden dzień w roku mogła się poczuć jak najprawdziwsza na świecie księżniczka, dama lub baletnica i zatańczyć z Michałem – swoim pierwszym królewiczem z bajki. Kasia była też bardzo dumna jeśli podczas różnych uroczystości mogła powiedzieć wierszyk lub zaśpiewać piosenkę, a wszyscy słuchali w tym momencie tylko jej. W przedszkolu nie było dni nudnych ani smutnych nawet wtedy gdy za oknem niebo trochę płakało. Wspólne robienie ozdób świątecznych, laurek dla mamy, rysunków dla babci dawało Kasi i innym dzieciom mnóstwo radości. Spotkania z panem policjantem, strażakiem, żołnierzem czy lekarzem były fascynujące. Czas biegł powoli, a świat wydawał się bardzo bezpieczny.

Niestety wszystko się kiedyś kończy i nadszedł dzień pożegnania z ukochanymi paniami, koleżankami i kolegami. Na wszystkich czekał nowy nieznany etap życia. Kasia bała się tego, co będzie i nie chciała opuszczać bezpiecznych murów przedszkola. Było jej bardzo smutno kiedy zobaczyła na pożegnalnej uroczystości jak jej ukochana pani ukradkiem wyciera małe krople łez. Minęło bardzo, bardzo wiele lat i Kasia znowu przekroczyła próg swojego przedszkola, jednak nie była sama. Trzymała za rączkę małego chłopczyka i choć widziała przerażenie i łzy w jego oczach była spokojna bo wiedziała, że zostawia go w dobrych rękach . Uśmiechała się do synka i starała się dodać mu otuchy, gdy podeszła do niej tak dobrze znana i lubiana przed laty pani Marysia. Wtedy Kasi też zakręciła się w oku łza … i na jeden moment poczuła w ustach smak pysznego zsiadłego mleka przygotowywanego przez panie kucharki i wypijanego w ogrodzie w bardzo upalne dni wiele, wiele lat temu.