Idż do zawartości

Mama Ali Czułek – Oddział III

Pierwsze kroki Ali w przedszkolu

 

Temat jest pewnie wszystkim znany, bo chodzi oczywiście o adaptację przedszkolną. U nas jak do tej pory idzie dość opornie, ale mam nadzieję, że małymi kroczkami dojdziemy do sukcesu. Siły są skomasowane, ponieważ do „ataku” wkroczyliśmy nie tylko my rodzice, ale również panie wychowawczynie, które niosą nam nieocenioną pomoc radząc i podnosząc na duchu. Mam nadzieję, że nasze doświadczenia pomogą może już nie obecnym rodzicom przedszkolaków, ale tym, którzy dopiero zamierzają wysłać swoje pociechy na edukację przedszkolną. Oczywiście nasze przygotowania przedszkolne rozpoczęliśmy dość wcześnie. Opowiadaliśmy córeczce o tym jak jest w przedszkolu, kogo tam spotka, uczestniczyliśmy w spotkaniach adaptacyjnych i oczywiście podpieraliśmy się literaturą fachową, jak to najlepiej przygotować pociechę do wkroczenia w ten nowy etap jej życia. Nie ukrywam, że miałam pewne obawy co do czekającej nas przyszłości, ponieważ córeczka nie ma rodzeństwa, jest jedynakiem rodzinnym, więc cała uwaga jak do tej pory była skupiona na niej. Jak wiadomo w przedszkolu jest inaczej. Panie wychowawczynie mają pod swoją opieką całkiem pokaźną gromadkę i każdemu muszą poświęcić czas. Chcieliśmy, aby nasze dziecko nauczyło się żyć w większej społeczności, a zebrawszy bardzo dobre opinie na temat przedszkola „Kraina Misiów” nie mieliśmy wątpliwości, że tu właśnie powinna uczęszczać nasza córeczka. Czas start… no i płacz, było dość trudno i tu idąc według wytycznych pań jakoś podołaliśmy. Płacz był raz większy, raz mniejszy, szczególnie przy pożegnaniach, potem córeczka powoli przyzwyczajała się do bycia w większej grupie i nawiązywała pierwsze znajomości. Najważniejsze, aby się nie poddawać i cały czas przekazywać dziecku pozytywne informacje o przedszkolu. Mówić mu, że panie je chwaliły, doceniać jego osiągnięcia, słuchać czego się nauczyło, no i kochać, ale to oczywiste. My czytaliśmy też bajki terapeutyczne. Brzmi dość groźnie, ale pomaga i wcale nie jest straszne. To bajki, w których bohaterowie, np. zwierzęta występują w rolach, w które ciężko jest się wcielić naszym dzieciom. Miś, który idzie do przedszkola i przeżywa te same strachy co nasze dziecko, pomoże zrozumieć maluchowi, że przedszkole to nie dramat, że nowi znajomi nie są tacy straszni i że mama, tata bardzo kochają swoje dziecko i że na pewno je odbiorą z przedszkola. My wyszukaliśmy bajki w internecie. Zakupiliśmy też książkę pani Marii Molickiej, pt. „Bajki terapeutyczne”, ale tej pozycji nie polecę. Pani psycholog ma dość specyficzne podejście do rozwiązywania problemów dzieci, np. miś zostaje wyposażony przez rodziców w telefon/wideofon, za pomocą którego może skontaktować się z mamą będąc w przedszkolu, kiedy chce. Takie sytuacje nie mają miejsca w rzeczywistości i nie rozwiązują realnie problemu tęsknoty. Nazywanie misia „złym i niedobrym”, też raczej nie powinno mieć miejsca, ponieważ nie oceniamy dziecka, a jego zachowanie. Najbardziej „rozśmieszyło” nas podejście pani psycholog do miejsca ojca w rodzinie. Otóż tata jest tam kreowany, jako pan siedzący przed telewizorem i czytający gazetę, który nie bardzo radzi sobie z problemami własnego dziecka i niechętnie pomaga w ich rozwiązywaniu, wyręczając się mamą. Ale to moja opinia ta temat powyższego tytułu. U nas proces adaptacyjny jeszcze trwa, ale jesteśmy dobrej myśli i nie poddajemy się. Nadal są łzy przy rozstaniach, ale coraz ich mniej. Za to widzimy bardzo pozytywne zachowania córeczki wynikające z uczęszczania do przedszkola. Ala sama organizuje sobie zabawę, urządza nam spektakle, które samodzielnie przygotowuje i co też jest dla nas niemałym zaskoczeniem, zajada potrawy, na które w domu nigdy nawet nie chciała spojrzeć. To wielka radość patrzeć jak dziecko z uśmiechniętą buzią wracając z przedszkola opowiada o tym czego się nauczyło, pokazuje rysunki, śpiewa. Jestem przekonana, że wielka przygoda jak i rewolucja w naszym życiu pt. Przedszkole będzie w przyszłości zawsze przywoływała uśmiech na naszych ustach.